71 km nogami Michała Kubasa - czyli Ultramaraton Podkarpacki

Udostępnij ten post

31 maja dla każdego z klubowiczów był emocjonujący ze względu na różne starty w rozjazdach. Ale jako pierwszy na starcie tego dnia bo o świcie zaraz po 4 rano stanął Michał Kubas. Nie była to dycha, półmaraton czy maraton, był to ULTRAMARATON. 


A jak ktoś nie wie o co kaman to poniżej Michał przedstawia swoją krótką relacje z przebiegu tejże imprezy. Kto wie może za rok po takich wrażeniach i emocjach większa grupa "biegunkowiczów" stanie w
szramki z tym bądź większym dystansem biegowym.

"Pakiety odebrałem w piątek przed godz.20 parę minut później odbyła się odprawa techniczna która poszła sprawnie i szybko. Po odprawie małe zakupy i do domu. W sobotę pobudka 2:30 poranna toaleta, lekki posiłek, przebieranie i na start. Na Rynku byłem parę minut przed 4 rano, rozgrzewka i oczekiwanie na godzinę zero . 

Oczywiście na starcie towarzyszyła mi moja żonka Aga (świeżo upieczona triathlonistka) która dodawała mi otuchy przed startem. No i się zaczęło 4:24 START. Od samego początku cos zaczęło mnie zamulać w brzuchu , miałem nadzieje ze to tylko chwilowe ale się myliłem. W sumie nazwa klubu zobowiązuje i powiedzenie „nie ma srania po krzakach” w tym biegu  niestety się nie sprawdziło

Do pierwszego bufetu na 23km przybiegłem z mała obawa o stan moich wnętrzności ale zaczynało to powoli wracać do normy. Od 25km podpiąłem się do jakiegoś biegacza i dociągnąłem z nim do drugiego bufetu na 38km , samopoczucie już wróciło do normy i zacząłem normalnie funkcjonować. 

Na 40km odłączyłem się od niego i zacząłem się rozkręcać , nogi spisywały się perfekcyjnie a o wcześniejszych przygodach już całkowicie zapomniałem. 
Zatrzymałem się tylko na 54km przy trzecim bufecie cos przekąsić , uzupełnić wodę i dalej już do mety. Miedzy 40 a 71km wyprzedziłem ok. 25 osób które wyraźnie opadały już z sił .Taka sytuacja jeszcze bardziej mobilizowała mnie do utrzymywania równego tępa i mijania kolejnych zawodników . Po dobiegnięciu do Wisłoka gdzie do mety zostało 6km pomyślałem ze jestem już w „domu” , ostatnie kilometry nad Wisłokiem , przez 3 Maja i metę na Rynku pokonałem jak bym dopiero zaczął bieg, lekko i z uśmiechem na twarzy. 

Czas …..10g:10min dla mnie satysfakcjonujący ,jestem w pełni zadowolony ze wystartowałem i ukończyłem 71km na 117 miejscu. Pierwsze 38km z powodu problemów „klubowych” nie mogę uznać za szczęśliwe ale najważniejsze ze się nie poddałem , druga cześć biegu od 40 km mogę śmiało uznać za jedną z lepszych jaką kiedykolwiek wykonałem na zawodach. Co do organizacji całej imprezy to wszytko było w 100% przygotowane profesjonalnie i polecam imprezę wszystkim którzy chcą się sprawdzić na więcej niż 42195m. Oczywiście trasa bardzo malownicza i ciekawa. Jak tylko zdrowie pozwoli to za rok melduje się o wschodzie słońca na II Ultramaratonie Podkarpackim."

Michał Kubas
BIEGUNKA TEAM POLSKA
31 maja dla każdego z klubowiczów był emocjonujący ze względu na różne starty w rozjazdach. Ale jako pierwszy na starcie tego dnia bo o świcie zaraz po 4 rano stanął Michał Kubas. Nie była to dycha, półmaraton czy maraton, był to ULTRAMARATON. 


A jak ktoś nie wie o co kaman to poniżej Michał przedstawia swoją krótką relacje z przebiegu tejże imprezy. Kto wie może za rok po takich wrażeniach i emocjach większa grupa "biegunkowiczów" stanie w
szramki z tym bądź większym dystansem biegowym.

"Pakiety odebrałem w piątek przed godz.20 parę minut później odbyła się odprawa techniczna która poszła sprawnie i szybko. Po odprawie małe zakupy i do domu. W sobotę pobudka 2:30 poranna toaleta, lekki posiłek, przebieranie i na start. Na Rynku byłem parę minut przed 4 rano, rozgrzewka i oczekiwanie na godzinę zero . 

Oczywiście na starcie towarzyszyła mi moja żonka Aga (świeżo upieczona triathlonistka) która dodawała mi otuchy przed startem. No i się zaczęło 4:24 START. Od samego początku cos zaczęło mnie zamulać w brzuchu , miałem nadzieje ze to tylko chwilowe ale się myliłem. W sumie nazwa klubu zobowiązuje i powiedzenie „nie ma srania po krzakach” w tym biegu  niestety się nie sprawdziło

Do pierwszego bufetu na 23km przybiegłem z mała obawa o stan moich wnętrzności ale zaczynało to powoli wracać do normy. Od 25km podpiąłem się do jakiegoś biegacza i dociągnąłem z nim do drugiego bufetu na 38km , samopoczucie już wróciło do normy i zacząłem normalnie funkcjonować. 

Na 40km odłączyłem się od niego i zacząłem się rozkręcać , nogi spisywały się perfekcyjnie a o wcześniejszych przygodach już całkowicie zapomniałem. 
Zatrzymałem się tylko na 54km przy trzecim bufecie cos przekąsić , uzupełnić wodę i dalej już do mety. Miedzy 40 a 71km wyprzedziłem ok. 25 osób które wyraźnie opadały już z sił .Taka sytuacja jeszcze bardziej mobilizowała mnie do utrzymywania równego tępa i mijania kolejnych zawodników . Po dobiegnięciu do Wisłoka gdzie do mety zostało 6km pomyślałem ze jestem już w „domu” , ostatnie kilometry nad Wisłokiem , przez 3 Maja i metę na Rynku pokonałem jak bym dopiero zaczął bieg, lekko i z uśmiechem na twarzy. 

Czas …..10g:10min dla mnie satysfakcjonujący ,jestem w pełni zadowolony ze wystartowałem i ukończyłem 71km na 117 miejscu. Pierwsze 38km z powodu problemów „klubowych” nie mogę uznać za szczęśliwe ale najważniejsze ze się nie poddałem , druga cześć biegu od 40 km mogę śmiało uznać za jedną z lepszych jaką kiedykolwiek wykonałem na zawodach. Co do organizacji całej imprezy to wszytko było w 100% przygotowane profesjonalnie i polecam imprezę wszystkim którzy chcą się sprawdzić na więcej niż 42195m. Oczywiście trasa bardzo malownicza i ciekawa. Jak tylko zdrowie pozwoli to za rok melduje się o wschodzie słońca na II Ultramaratonie Podkarpackim."

Michał Kubas
BIEGUNKA TEAM POLSKA

1 komentarz :