"Sport to zdrowie". Tak się potocznie mówi, i zresztą ja też tak uważam. Ale to co ostatnio mnie spotkało nie tyle, że zmieniło moje myślenie ale na pewno zmieni myślenie podczas przebiegających treningów.
Jak co dzień po 7 rano wybrałem się rowerem do pracy ( jak jest pogoda to rowerek, bo ostatnio się zaopatrzyłem pod kątem zawodów triathlonowych ). Trasa do pracy zazwyczaj bezpieczna, szeroki pas boczy i pogoda także sprzyjającą. Niestety radość z jazdy rowerem nie trwała długo. W najmniej oczekiwanym momencie poczułem uderzenie z tyłu w plecy. Działo się to dość szybko. Przerzuciło mnie przez auto, które uderzyło mnie od tyłu i trzasnąłem głową a asfaltową drogę. Następnie kilkanaście metrów tarłem całym ciałem po asfalcie jak marchewka na tarce.
W głowie szum, zapach rozgrzewającego się asfaltu w skórze, diabelski młyn, huk i trzaski.