29-go marca w Warszawie odbył się 10 PZU Półmaraton Warszawski – największy do
tej pory półmaraton w historii polskich imprez biegowych, jeden z największych
w Europie. Mykola (Mikołaj) Bahlay reprezentował Biegunkę Team na jubileuszowym
biegowym wydarzeniu w Warszawie.
A oto relacja naszego kolegi Mykola.
"Startem w półmaratonie rozpocząłem swoją przygodę
biegową w 2015 roku. Warszawa ma w sobie coś magiczne, piękne widoki stolicy, w miarę łagodna trasa i dobre jej zabezpieczenie – medyczne, drogowe, organizacja zawsze jest na
wysokim poziomie, dużo wolontariuszy, kibiców, zespołów muzycznych na
dystansie, nie ma zbyt dużo podbiegów, biegnie się jakoś lekko – pewnie dla
tego tak przyciąga biegaczy z wielu zakątków Polski, a nawet świata.
W 10-m PZU Półmaratonie Warszawskim wystartowało
ponad 14 tysięcy biegaczy, z nich 12 958 przekroczyło linie mety. Ja byłem
tylko 689-m OPEN ;) o szczegółach po kolei.
Przyjechałem do Warszawy w dzień wcześniej przed biegiem, bo w dzień zawodów biuro było nie czynne. Zameldowałem się w hostelu i udałem się spacerkiem do stadionu Narodowego po pakiet startowy, właśnie tam znajdowało się biuro zawodów oraz tak zwane Targi biegowe. Olbrzymi Narodowy robi wrażenie jak z zewnątrz tak i w środku (muszę kiedyś tam wybrać się na mecz). Dużo ludzi krąży na terytorium Narodowego, stoiska ze sprzętem biegowym, odżywkami, wielu ekspertów z biegania, dużo zachęcań, propozycji udziału w kolejnych biegach maratońskich.
Wróciłem do hostelu, sen. Rano 29 marca budzę się
o 7:30, zimno jakoś na polu, zdecydowałem, że ubieram się na długo, bo stwierdziłem że nie chcę znów zachorować tak jak po nie dawnym treningu pod
czas padania śniegu. Wyruszam spacerkiem na ulicę Królewską (tu właśnie miał
odbyć się start półmaratonu). Mnóstwo ludzi jak mrówek bliżej miejsca startu,
oddaję rzeczy do depozytu, lekki rozruch i ustawiam się w swojej strefie
startowej. Pogoda w miarę dobra jak dla biegaczy, nawet słoneczko powitało wszystkich, chociaż rano zapowiadało się na
gorzej. Mega doping, muzyka, zachęcania do pokonywania dystansu leci z mikrofonów. Czekam razem z kilkanaścioro tysiącami ludzi na strzał. Bieg
rozpoczęty – ogień, do przodu! I tu
właśnie się chyba za bardzo podpaliłem. Biegłem pierwsze 5km za szybko 20:37,
co się potem okazało, że nie byłem na tyle przygotowany, żeby wytrzymać tak
cały dystans. Na 9 kilometrze stwierdziłem że trzeba lekko odpocząć, tempo spadło mi z 4:07/km do
4:31/km. Doping na trasie był niesamowity. Czego tylko wartują studenci, którzy
wyszli z akademika i też dopingowali „walcząc ze swoją połówką” :) Przebiłem z
nimi piątkę i pobiegłem dalej.
Na 18 kilometrze rozpoczął się podbieg i tu właśnie
trzeba było się wykazać, coś próbowałem walczyć, końcówka blisko! Jak się
okazało za dużo „odpoczywałem” na dystansie i tu już było za późno odrabiać. Na
20km zobaczyłem, że życiówki nie poprawie mimo wszystko przyśpieszyłem na ile
mnie było stać. I wykręciłem 1god 28 min 57s. Mimo wszystko trzeba powiedzieć że
nie dałem z siebie na maksa. Jak na początek sezonu z wyniku jestem zadowolony.
Po biegu czułem się świetnie jak po dobrym treningu ;) lekki ból w prawym
udzie, to prawie nic, na masażu to wszystko wymasowali. Polecam Warszawę do
startów w zawodach biegowych. Zawsze świetnie tu się biega!"
01:28:57 689 20:37 41:36 01:02:21 01:24:57
29-go marca w Warszawie odbył się 10 PZU Półmaraton Warszawski – największy do
tej pory półmaraton w historii polskich imprez biegowych, jeden z największych
w Europie. Mykola (Mikołaj) Bahlay reprezentował Biegunkę Team na jubileuszowym
biegowym wydarzeniu w Warszawie.
A oto relacja naszego kolegi Mykola.
"Startem w półmaratonie rozpocząłem swoją przygodę
biegową w 2015 roku. Warszawa ma w sobie coś magiczne, piękne widoki stolicy, w miarę łagodna trasa i dobre jej zabezpieczenie – medyczne, drogowe, organizacja zawsze jest na
wysokim poziomie, dużo wolontariuszy, kibiców, zespołów muzycznych na
dystansie, nie ma zbyt dużo podbiegów, biegnie się jakoś lekko – pewnie dla
tego tak przyciąga biegaczy z wielu zakątków Polski, a nawet świata.
W 10-m PZU Półmaratonie Warszawskim wystartowało
ponad 14 tysięcy biegaczy, z nich 12 958 przekroczyło linie mety. Ja byłem
tylko 689-m OPEN ;) o szczegółach po kolei.
Przyjechałem do Warszawy w dzień wcześniej przed biegiem, bo w dzień zawodów biuro było nie czynne. Zameldowałem się w hostelu i udałem się spacerkiem do stadionu Narodowego po pakiet startowy, właśnie tam znajdowało się biuro zawodów oraz tak zwane Targi biegowe. Olbrzymi Narodowy robi wrażenie jak z zewnątrz tak i w środku (muszę kiedyś tam wybrać się na mecz). Dużo ludzi krąży na terytorium Narodowego, stoiska ze sprzętem biegowym, odżywkami, wielu ekspertów z biegania, dużo zachęcań, propozycji udziału w kolejnych biegach maratońskich.
Wróciłem do hostelu, sen. Rano 29 marca budzę się
o 7:30, zimno jakoś na polu, zdecydowałem, że ubieram się na długo, bo stwierdziłem że nie chcę znów zachorować tak jak po nie dawnym treningu pod
czas padania śniegu. Wyruszam spacerkiem na ulicę Królewską (tu właśnie miał
odbyć się start półmaratonu). Mnóstwo ludzi jak mrówek bliżej miejsca startu,
oddaję rzeczy do depozytu, lekki rozruch i ustawiam się w swojej strefie
startowej. Pogoda w miarę dobra jak dla biegaczy, nawet słoneczko powitało wszystkich, chociaż rano zapowiadało się na
gorzej. Mega doping, muzyka, zachęcania do pokonywania dystansu leci z mikrofonów. Czekam razem z kilkanaścioro tysiącami ludzi na strzał. Bieg
rozpoczęty – ogień, do przodu! I tu
właśnie się chyba za bardzo podpaliłem. Biegłem pierwsze 5km za szybko 20:37,
co się potem okazało, że nie byłem na tyle przygotowany, żeby wytrzymać tak
cały dystans. Na 9 kilometrze stwierdziłem że trzeba lekko odpocząć, tempo spadło mi z 4:07/km do
4:31/km. Doping na trasie był niesamowity. Czego tylko wartują studenci, którzy
wyszli z akademika i też dopingowali „walcząc ze swoją połówką” :) Przebiłem z
nimi piątkę i pobiegłem dalej.
Na 18 kilometrze rozpoczął się podbieg i tu właśnie
trzeba było się wykazać, coś próbowałem walczyć, końcówka blisko! Jak się
okazało za dużo „odpoczywałem” na dystansie i tu już było za późno odrabiać. Na
20km zobaczyłem, że życiówki nie poprawie mimo wszystko przyśpieszyłem na ile
mnie było stać. I wykręciłem 1god 28 min 57s. Mimo wszystko trzeba powiedzieć że
nie dałem z siebie na maksa. Jak na początek sezonu z wyniku jestem zadowolony.
Po biegu czułem się świetnie jak po dobrym treningu ;) lekki ból w prawym
udzie, to prawie nic, na masażu to wszystko wymasowali. Polecam Warszawę do
startów w zawodach biegowych. Zawsze świetnie tu się biega!"
01:28:57 689 20:37 41:36 01:02:21 01:24:57
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz