1/2 IM Triathlon Sieraków - 4:56:44

Udostępnij ten post

31 maja 2014 większość z Teamu startowała w różnych miejscach. A to Ultramaraton Podkarpacki, a to Bieg na 15km. Był też inny rodzaj zawodów czyli triathlon. A oto relacja z imprezy, a której udział brał Andrzej Zwierzchowski.
"Każdy sobie na ten sezon postawił cel. Ja zaplanowałem jeden cel główny i kilka pośrednich aby łatwiej motywować się do treningów oraz realizować plan. Jednym z celów pośrednich był Triathlon w Sierakowie. Jest to jedna z prestiżowych imprez tego typu, które odbywają się w Polsce. Świadomość startu w tych zawodach dawała mi jeszcze więcej motywacji mimo że to prawie 700km od domu.

Radość ze złamania 5 godzin - bezcenne 3x złamane 5h

W głowie myśli różne ale przecież trenowałem. Dystans 112km inaczej zwanym 70.3 IM to nie lada wysiłek ale 1,9 km pływania - 90 km jazdy rowerem - 21.0975km biegu to coś czego obawia się każdy na tym dystansie. Bo przecież różne rzeczy można napotkać ( zaplątanie w wodzie, guma na rowerze, kontuzja lub ścięcie na biegu). Po dojechaniu do Sierakowa razem z Pawłem Janiakiem i Grzegorzem Wierzbickim z Siedlec ( od lewej) zainstalowaliśmy się w drewnianych domkach w pięknej malowniczo leśnej miejscówce.
Następnie delikatny rozjazd trasy i rozbieganie. Kolejno odprawa i wstawianie rowerów do T1. Po raz pierwszy brałem udział w tak profesjonalnie zorganizowanych zawodach triathlonowych więc adrenalina była tym większa. Strefa rowerowa, strefa Finishera, dojazdy z i do T1 i T2, start i meta usytuowana na stadionie sportowym, po prostu przygotowanie w pełnym tego słowa znaczeniu. Cóż trzeba odpoczywać.
Dzień startu. Naładowany węglowodanami spakowałem niezbędne rzeczy do startu i ruszyliśmy w stronę jeziora na start. Kiedy dotarliśmy na plażę to ciary mnie trochę przejechały jak zobaczyłem odległość rozstawionych boi i tłum ok. 600 zawodników wpatrujących się pływające punkty. Chwila rozpływania i ostatnie sekundy do wystrzału armaty. START. Pierwsze metry to pralka, chaos i łapanie wolnej przestrzeni. Ale dobrym planem było szybkie wystartowanie żeby zostawić z tyłu tłumy machające rękoma. Do pierwszej boi i tak ktoś ciągle właził mi na plecy ale po minięciu jej już się rozluźniło. Całość pływania to niezła niespodzianka bo mimo, że płynąłem asekuracyjnie rezerwując siły na rower to wykręciłem rekordowy czas 33:44. No i tu niespodzianka bo dobieg do strefy T1 to 500m podbieg. Uff poszło i zajęło mi z przebraniem równe 6minut. Teraz etap, którego obawiałem się najbardziej biorąc pod uwagę dużo podjazdów. Z ekipy Jasiek, Grzesiek i Ja jako pierwszy z prawie 3 minutową przewagą ruszył Jasiek, potem Ja i Grzesiu któremu ktoś rozpiął piankę jako ostatni. Trasa była bardzo dobrej jakości za wyjątkiem dwóch miejsc gdzie trochę trzeba było uważać. Mieliśmy do pokonania 4 pętle po 22,5km. 

Walka na dystansie 90km

Jadąc zastanawiałem się kiedy mnie Grzesiu dogoni bo o Jaśku nawet nie myślałem. Jazda była równa i kontrolowana ( może trochę za mocno). Ale ku memu zdziwieniu na 3 pętli dojechałem Janka i tu popełniłem błąd bo pognałem dalej zamiast jechać z nim. I tak dojechałem do T2 z rewelacyjnym jak dla mnie czasem 2:28:56. Po przebraniu ruszyłem na trasę. No i zaczęło się to czego się zawsze obawiam czyli kłucie kolki. Dodatkowo trasa biegowa półmaratonu składająca się z 4 pętli okazała się wymagająca. Były podbiegi, bieg po piasku, bieg po schodkach i w upalnym słońcu. Męki trwały do 7km kiedy dobiegł mnie Janek. Krzyknąłem " Jasiek ku..wa ratuj" no i Jasiek uratował. Podał mi ketonal. Nie wiem czy to zadziałało ale psychicznie na pewno pomogło. 

Wymagająca trasa półmaratonu

Do końca już tylko biegłem po 5:00. Dobiegł mnie Grzesiu i tak ciągnąłem do końca. W głowie tylko myśli o złamaniu 5 godzin. To co zyskałem na dwóch pierwszych etapach powoli traciłem a czas upływał. Ostatnia pętla i już wiedziałem że dokonałem czegoś czego bym się nie spodziewał. Finish z czasem 4:56:44 co dało mi 82 miejsce open i 14 w kategorii. Boże jakie to cudowne uczucie. Teraz tylko strefa finishera i relax.
Poranek następnego dnia był cudowny kiedy widziałem 4:56:44 ale wszystko się kiedyś kończy i kolejne 700km trzeba było wracać do ukochanej rodzinki. Impreza jaką przeżyłem była jak dotychczas najlepsza w mojej krótkiej karierze i myślę, że jeżeli za rok będę miał okazję to na pewno wrócę do Sierakowa na triathlon. Polecam wszystkim, którzy się wahają bo mimo rekordowej liczby ok 1600 zawodników ok.za rok ten limit będzie o wiele większy."

Poniżej przedstawiamy uzyskane wyniki.

ZWIERZCHOWSKI ANDRZEJ
Miejsce open / 82
Miejsce w kat. M30-34 /14
Miejsce w kat. M / 80

Pływanie 00:33:46 (104)
T1          00:06:00
Rower    02:28:56 (71)
T2          00:02:28
Bieg        01:45:34 (106)
Czas m.  04:56:44
31 maja 2014 większość z Teamu startowała w różnych miejscach. A to Ultramaraton Podkarpacki, a to Bieg na 15km. Był też inny rodzaj zawodów czyli triathlon. A oto relacja z imprezy, a której udział brał Andrzej Zwierzchowski.
"Każdy sobie na ten sezon postawił cel. Ja zaplanowałem jeden cel główny i kilka pośrednich aby łatwiej motywować się do treningów oraz realizować plan. Jednym z celów pośrednich był Triathlon w Sierakowie. Jest to jedna z prestiżowych imprez tego typu, które odbywają się w Polsce. Świadomość startu w tych zawodach dawała mi jeszcze więcej motywacji mimo że to prawie 700km od domu.

Radość ze złamania 5 godzin - bezcenne 3x złamane 5h

W głowie myśli różne ale przecież trenowałem. Dystans 112km inaczej zwanym 70.3 IM to nie lada wysiłek ale 1,9 km pływania - 90 km jazdy rowerem - 21.0975km biegu to coś czego obawia się każdy na tym dystansie. Bo przecież różne rzeczy można napotkać ( zaplątanie w wodzie, guma na rowerze, kontuzja lub ścięcie na biegu). Po dojechaniu do Sierakowa razem z Pawłem Janiakiem i Grzegorzem Wierzbickim z Siedlec ( od lewej) zainstalowaliśmy się w drewnianych domkach w pięknej malowniczo leśnej miejscówce.
Następnie delikatny rozjazd trasy i rozbieganie. Kolejno odprawa i wstawianie rowerów do T1. Po raz pierwszy brałem udział w tak profesjonalnie zorganizowanych zawodach triathlonowych więc adrenalina była tym większa. Strefa rowerowa, strefa Finishera, dojazdy z i do T1 i T2, start i meta usytuowana na stadionie sportowym, po prostu przygotowanie w pełnym tego słowa znaczeniu. Cóż trzeba odpoczywać.
Dzień startu. Naładowany węglowodanami spakowałem niezbędne rzeczy do startu i ruszyliśmy w stronę jeziora na start. Kiedy dotarliśmy na plażę to ciary mnie trochę przejechały jak zobaczyłem odległość rozstawionych boi i tłum ok. 600 zawodników wpatrujących się pływające punkty. Chwila rozpływania i ostatnie sekundy do wystrzału armaty. START. Pierwsze metry to pralka, chaos i łapanie wolnej przestrzeni. Ale dobrym planem było szybkie wystartowanie żeby zostawić z tyłu tłumy machające rękoma. Do pierwszej boi i tak ktoś ciągle właził mi na plecy ale po minięciu jej już się rozluźniło. Całość pływania to niezła niespodzianka bo mimo, że płynąłem asekuracyjnie rezerwując siły na rower to wykręciłem rekordowy czas 33:44. No i tu niespodzianka bo dobieg do strefy T1 to 500m podbieg. Uff poszło i zajęło mi z przebraniem równe 6minut. Teraz etap, którego obawiałem się najbardziej biorąc pod uwagę dużo podjazdów. Z ekipy Jasiek, Grzesiek i Ja jako pierwszy z prawie 3 minutową przewagą ruszył Jasiek, potem Ja i Grzesiu któremu ktoś rozpiął piankę jako ostatni. Trasa była bardzo dobrej jakości za wyjątkiem dwóch miejsc gdzie trochę trzeba było uważać. Mieliśmy do pokonania 4 pętle po 22,5km. 

Walka na dystansie 90km

Jadąc zastanawiałem się kiedy mnie Grzesiu dogoni bo o Jaśku nawet nie myślałem. Jazda była równa i kontrolowana ( może trochę za mocno). Ale ku memu zdziwieniu na 3 pętli dojechałem Janka i tu popełniłem błąd bo pognałem dalej zamiast jechać z nim. I tak dojechałem do T2 z rewelacyjnym jak dla mnie czasem 2:28:56. Po przebraniu ruszyłem na trasę. No i zaczęło się to czego się zawsze obawiam czyli kłucie kolki. Dodatkowo trasa biegowa półmaratonu składająca się z 4 pętli okazała się wymagająca. Były podbiegi, bieg po piasku, bieg po schodkach i w upalnym słońcu. Męki trwały do 7km kiedy dobiegł mnie Janek. Krzyknąłem " Jasiek ku..wa ratuj" no i Jasiek uratował. Podał mi ketonal. Nie wiem czy to zadziałało ale psychicznie na pewno pomogło. 

Wymagająca trasa półmaratonu

Do końca już tylko biegłem po 5:00. Dobiegł mnie Grzesiu i tak ciągnąłem do końca. W głowie tylko myśli o złamaniu 5 godzin. To co zyskałem na dwóch pierwszych etapach powoli traciłem a czas upływał. Ostatnia pętla i już wiedziałem że dokonałem czegoś czego bym się nie spodziewał. Finish z czasem 4:56:44 co dało mi 82 miejsce open i 14 w kategorii. Boże jakie to cudowne uczucie. Teraz tylko strefa finishera i relax.
Poranek następnego dnia był cudowny kiedy widziałem 4:56:44 ale wszystko się kiedyś kończy i kolejne 700km trzeba było wracać do ukochanej rodzinki. Impreza jaką przeżyłem była jak dotychczas najlepsza w mojej krótkiej karierze i myślę, że jeżeli za rok będę miał okazję to na pewno wrócę do Sierakowa na triathlon. Polecam wszystkim, którzy się wahają bo mimo rekordowej liczby ok 1600 zawodników ok.za rok ten limit będzie o wiele większy."

Poniżej przedstawiamy uzyskane wyniki.

ZWIERZCHOWSKI ANDRZEJ
Miejsce open / 82
Miejsce w kat. M30-34 /14
Miejsce w kat. M / 80

Pływanie 00:33:46 (104)
T1          00:06:00
Rower    02:28:56 (71)
T2          00:02:28
Bieg        01:45:34 (106)
Czas m.  04:56:44

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz